wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział X

Lena
Obudziłam się o dziwo w swoim łóżku. Byłam cała i zdrowa.. no o ile tak można to ująć. Ten cały pobyt w szpitalu to był tylko sen? Wzięłam telefon z pod poduszki i zerknęłam na godzinę. Była 5:20. Mimo wczesnej pory postanowiłam zadzwonić do Marco, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku.
-Hej słońce. -usłyszałam w słuchawce zaspany głos Marco.
-Cześć
-Która godzina?
-Trochę po piątej.
-Coś się stało, że tak wcześnie dzwonisz?
-Właśnie chciałam się upewnić, że wszystko w porządku.
-Oprócz tego, że jest środek nocy, to tak. -zaśmiał się.
-Wydaje mi się, czy jakaś impreza z Mario?
-Tak jakby.
-Dobra, to śpij dobrze. Kocham Cię
-Ja Ciebie też, papa.

Rzuciłam telefon na poduszkę, położyłam się i odetchnęłam z ulgą. Ten sen dał mi dużo do myślenia. Przecież niedługo wszystko może potoczyć się w ten właśnie sposób. Nie chce zostawić chłopaków, nie chce z góry patrzeć jak cierpią i powtarzać sobie jaka to byłam głupia. Po kilkunastu minutach ogarnęłam się i zeszłam na dół. Powitał mnie promienny uśmiech Piszczka.
-Co chcesz na śniadanie? -zapytał
-Nie wiem, zaskocz mnie, -uśmiechnęłam się
-Takie wyzwania. Okay, idź znajdź coś w telewizji.
-Lecę.
Kilka chwil później siedzieliśmy oboje w salonie jedząc i oglądając jakiś głupi film. Po kilku minutach rozległ się dzwonek do drzwi.
-Kto idzie? -zapytał Piszczek
-Ty
-Nie
-Tak
-Nie
-Tak
-Nie
-No idź!
-Nienawidzę Cię. -wymamrotał wstając z kanapy. -Ej młoda, do Ciebie. -usłyszałam po chwili.
Udałam się do drzwi, a w nich ujrzałam Mario.
-Możemy pogadać?
-Tak, jasne.
-Może się przejdziemy?
-Okej.
Była już późna jesień, ale mimo to pogoda na była najgorsza. Ubrałam płaszczyk i buty, a następnie wyszliśmy.
-To co tam? -zapytałam z uśmiechem
-Posłuchaj, ja wiem o wszystkim.
-To znaczy?
- O chorobie i o tym że... no wiesz.
-I co z tego? Będziesz się teraz nade mną użalał?
-Nie o to mi chodzi. Znam bardzo dobrego lekarza w drugiej części Dortmundu...
-Nie potrzebuje Twojej litości.
-Jakiej litości? jesteś dziewczyną mojego najlepszego kumpla i chce Wam pomóc. Ten lekarz by Cię zoperował bez żadnych kolejek czy coś.
-Mario, ale to nie takie proste. Guz jest dość duży, nie ma pewności że przeżyje.
-Wolisz umrzeć ze świadomością, że mogłaś coś zrobić? Wiem, że się boisz, ja też, ale musimy coś zrobić.
-Sama nie wiem. Tak przynajmniej pożyje z miesiąc, a jak operacja się nie uda to... -na samą myśl o tym wszystkim łzy napłynęły mi do oczu.
-Miesiąc? Serio? W miesiąc Marco nie zdąży Cię się oświadczyć, nie weźmiecie ślubu, nie będziecie
mieć dzieci, nie pojedziecie na wakacje... -zaczął wymieniać, a ja cicho się zaśmiałam
-Może i masz racje.
-Pewnie, że mam. -Uniósł kąciki ust. -To jak będzie? Dzwonić do niego?
-Daj mi czas do jutra na zastanowienie się, okej?
-Jasne.
-A i jeszcze jedno, nie mów Marco ani Łukaszowi
-Czemu?
-Bo nie, powiem im dopiero po udanej operacji.
-O widzisz? Już myślisz pozytywnie. Zrobisz jak zechcesz.
-Dziękuje Mario.
-Nie ma za co, podziękujesz mi za rok, dwa, na swoim ślubie, na chrzcinach dziecka, wspólnych wakacjach i tak dalej. -zaśmiał się
-Nie rozpędzaj się tak -zrobiłam to samo -uwielbiam Cię, wiesz? -powiedziałam przytulając Niemca

***
Mario odprowadził mnie do domu Łukasza, a sam udał się do Marco. W salonie zastałam piłkarza wraz z Camillą - jego dziewczyną, której szczerze nie znosiłam. Chciałam przejść niezauważona, ale...
-O cześć Lena! -zapiszczała 
-Tylko nie to -mruknęłam- no cześć, cześć. 
Piszczek podszedł do mnie
-Ej, wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś płakała.
-Nie, czemu?
-Masz rozmazany makijaż.
-To przez, ten no... deszcz.
-Proszę Cię, przecież nie padało
-Może tutaj nie, ale dwie ulice dalej tak lało, że masakra.
-Kogo próbujesz oszukać?
-Łukasz idę do siebie, pogadamy później. 

Będąc już w pokoju poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam telefon, a na ekranie widniał napis 'Marco ;*'
-Hej. -odebrałam
-Cześć. Masz jakieś plany na dzisiaj?
-Nie bardzo, a co?
-Co powiesz na wieczór filmowy?
-Ze mną! Powiedz, że ze mną! -usłyszałam w tle głos Mario.
-No cicho bądź! -powiedział blondyn i chyba czymś rzucił -Teraz zbieraj resztki tego kwiatka! Jak powiem, że z Tobą to nie przyjdzie! -zaśmialiśmy się
-Dobra, przyjdę. O której?
-Zaraz
-Wieczór filmowy o 13? Ciekawie, ciekawie...
-Szczegół. Przyjść po Ciebie?
-I zostawisz Mario samego w Twoim domu?
-Zaryzykuje. 
-Nie no, dam radę sama. 
-To do zobaczenia.

Kilkanaście minut później...
Wychodząc z domu oznajmiłam Łukaszowi, że wychodzę. Idąc do chłopaków myślałam o propozycji Mario. Chciałam wyjść za Marco, mieć dzieci, pojechać na wakacje... Chciałam żyć. A co jeśli coś pójdzie nie tak? Nim się obejrzałam byłam już przed domem Reusa. Zadzwoniłam dzwonkiem, a w drzwiach pojawił się Marco.
-Cześć słońce -pocałował mnie w policzek.
-Nawet nie wiesz jak mi dupe ratujecie.
-Coś sie stało? -nagle pojawił się Mario i na przywitanie również pocałował mnie w policzek
-Łukasz przyprowadził tą swoją dziewczynę.
-To to można nazwać dziewczyną? -zapytał Marco
-Podobno.
-Wait, to Piszczek ma dziewczynę?
-No ma, ma -odpowiedziałam tłumiąc śmiech.
-Idę do sklepu, później mi opowiecie. -zmierzył nas wzrokiem po czym wyszedł z domu.

Chwilę później Marco zaniósł mnie do salonu, usiadł, a ja położyłam mu się na kolanach.
-Co tam u Ciebie? -zapytał bawiąc się moimi włosami.
_____________________________________________
Hej x Nie mam pojęcia czy ktokolwiek jeszcze tu zagląda, ale jakoś tak mnie natchnęło i postanowiłam coś dodać. Przyznam, że coraz częściej myśle o usunięciu bloga, no bo popatrzcie na daty dodawania postów... no właśnie. Zaczęłam pisać w sierpniu, a w kwietniu dodaje 10 rozdział. Brawa dla mnie ;-; Napiszcie w komentarzach co o tym wszystkim sądzicie. Możecie mnie porządnie opieprzyć, może wtedy się ogarnę XD
Jeśli nie będzie przynajmniej 5 komentarzy usuwam blog :)
Nie, nie szantażuje Was xD


piątek, 6 lutego 2015

Rozdział IX

-Cześć skarbie. -obudził mnie głos Marco. Otworzyłam oczy, a ten leżał obok mnie.
-Marco? Gdzie Ty byłeś?
-Nieważne -uśmiechnął się dość sztucznie.
-Ważne.
-Ważne, że już wróciłem i chce się Tobą nacieszyć. Niby trzy dni, a tak tęskniłem. -próbował mnie pocałować.
-Wyobraź sobie, że ja też tęskniłam, tylko z tą różnicą, że Ty wiedziałeś co się ze mną dzieje, ja nie. -zdenerwowałam się. Znika bez słowa na trzy dni, nagle wraca i zachowuje się jakby nic się nie stało.
Zeszłam na dół. Łukasz też już nie spał. Siedział i oglądał telewizję.
-Jak tam zakochańce?
-A jak ma być? Zniknął bez słowa, wrócił i nie ma zamiaru nic wyjaśniać, świetnie.
-Jesteś na niego zła?
-A Ty byś nie był? Jestem jego dziewczyną, więc chyba mam prawo wiedzieć takie rzeczy. Jeszcze teraz kiedy... no wiesz.
-Kiedy co? -w salonie pojawił sie Marco
-Kiedy nic. Ty nie chcesz mówić to ja też nie będę.
Poszłam do pokoju, a następnie do łazienki. Umyłam się, ubrałam, poczesałam. Wzięłam telefon oraz słuchawki i zeszłam na dół.
-Piszczu, idę się przejść. -oznajmiłam przyjacielowi.
Chciałam wyjść, ale Reus złapał mnie za rękę.
-Gdzie byłeś? -cisza - to pa.
-Ach te kłótnie przedmałżeńskie! -usłyszałam w tle głos Łukasza
-Morda Piszczek!

***
Po wyjściu dziewczyny bezradny Marco usiadł  na kanapie. 
-A nie łatwiej jej po prostu powiedzieć? Zrozumie. 
-Jasne. -odmruknął. -prosiła, nie posłuchałam. Teraz mam za swoje. I wiesz co? Nie żałuje. -powiedział już znacznie głośniej.
-Ale musisz jej powiedzieć. Za kilka dni może być już za późno.
-Co? Przecież przez taką głupotę jej nie stracę.
-Głupotę? Ukrywasz przed Nią gdzie byłeś 3 dni. Ale masz racje, przez to jej nie stracisz. Za bardzo Cię kocha idioto. Tylko żebyś później nie żałował.
-O czym Ty mówisz?
-Nieważne, albo Ty jej powiesz albo ja to zrobię. 

***
Chodziłam po parku. Zastanawiałam się czy powiedzieć Marco prawdę czy nie. Nie mogę przed Nim tego ukrywać. Ale jak mam mu powiedzieć, że niedługo nie będzie mnie tutaj? Tylko Łukasz wie o wszystkim. Usiadłam na ławce podkulając nogi. Do oczu napłynęły mi łzy. Dlaczego akurat teraz muszę odchodzić? Dlaczego teraz musimy się kłócić? 

***

Ktoś usiadł obok Leny. To był On -Marco Reus. Mimo, ze nie mówił jej prawdy dziewczyna momentalnie się do niego przytuliła. Siedzieli nic nie mówiąc. Ona cicho płakała mocząc łzami jego ciemną bluzę.
'Albo teraz, albo nigdy' -pomyśleli jednocześnie.
-Muszę Ci o czymś powiedzieć. -powiedzieli w tym samym momencie. Mimo całej sytuacji oboje cicho się zaśmiali.
-Ja zacznę, ok? -powiedział Niemiec. W odpowiedzi dziewczyna lekko skinęła głową. Bardzo bolały go łzy dziewczyny. Traktował ją tak poważnie, jak nikogo nigdy wcześniej. W głębi duszy obiecał sobie, że już nigdy więcej nie dopuści do tego, żeby jego ukochana płakała. -Możemy się przejść?
-Pewnie. -blondynka blado się uśmiechnęła.
Wstali z ławki i szli trzymając się za ręce. Marco powoli zebrał się w sobie, Objął ukochana i zaczął mówić.
-Nie wiem jak zacząć...
-Prosto z mostu.
-Byłem... w areszcie.
-C-co? -spojrzała na chłopaka. -Dlaczego to przede mną ukrywałeś?
-Nie chciałem żebyś się martwiła. Bałem się, że Cię stracę.
-Serio myślałeś, że przez to Cię zostawię?
-Nie wiem, bałem się. -lekko się zarumienił.
-Nawet w takiej sytuacji jesteś cholernie słodki. -lekko wspięła się na palce i cmoknęła blondyna w policzek.
-W ogóle to za co Cię zamknęli?
-Za pobicie. Przepraszam, że Cię nie posłuchałem, ale jak sobie przypomnę tę noc, Ciebie... -mocniej przytulił dziewczynę - No szlag mnie trafia! Nie mogłem inaczej. Byłem taki wkurzony, ze miałem ochotę ich zabić. A skończyło się tylko tym, że wylądowali w szpitalu.
-I mówisz o tym tak spokojnie? A jak Cię wsadzą za kratki?
-Spokojnie, nie wsadzą. Nie mają dowodów.
-Co nie zmienia faktu, że przez Ciebie człowiek leży w szpitalu.

-A myślisz, że jak Ty leżałaś to Oni się przejmowali?
-Co? Nie, to nie tak, tylko...
-Kocham Cię i zrobię dla Ciebie wszytko, wiesz?
-Wiem, ale...- nie pozwolił jej mówić. Pocałował ją, robiąc to czego obojgu brakowało. Razem byli najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi. Emocje wzięły górę i do oczu dziewczyny zaczęły napływać łzy. Zdezorientowany piłkarz ponownie przytulił ukochaną. 

***

-Czemu płaczesz? -zapytał cicho.
-Bo ja... -nie było dane jej dokończyć. Poczuła, że robi jej się słabo. Osunęła się na ziemię i straciła przytomność. 
-Lena, co Ci jest?! -zapytał Marco, ale nie otrzymał odpowiedzi. 


Zadzwonił po karetkę, która zaraz zjawiła się na miejscu. 
W szpitalu zjawił się również Piszczek. Widząc ukochaną dziewczynę i przyjaciółkę podpiętą do tych wszystkich urządzeń serca piłkarzy rozpadły się na miliony kawałków. Z sali wyszedł lekarz.
-Co z Nią? -zapytał Polak. 
Marco ciągle patrzył przez szybę jak urządzenia podtrzymują życie najważniejszej osoby w jego życiu. 
-Musimy czekać.
-Na co do cholery? Aż umrze?! Róbcie coś!
-Zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy, przykro mi. -lekarz odszedł. 
-Piszczek usiadł na jedno z krzeseł. Pojawiła się tak nagle, wiele zmieniła, a teraz odchodzi. Żadnemu z nich nie mogło zmieścić się to w głowie. Tak bardzo Ją kochali, a Ona umierała na ich oczach.
-Możemy do niej wejść?
-Proszę to założyć. -pielęgniarka podała im fartuchy. 
Weszli do sali. Usiedli przy szpitalnym łóżku. Marco płakał jak dziecko. Łukasz starał sie go pocieszyć, ale jemu również nie było łatwo. Chwilami była dla niego ważniejsza od jego własnej dziewczyny. Kochał ją jak siostrę. Reus próbował powstrzymać łzy, ale nie dał rady, była dla niego wszystkim. Dzięki nie zmienił się. 
Mijały koleje godziny. W stanie dziewczyny nic się nie zmieniało. 
Marco siedział przy łóżku ukochanej, a Łukasz z Agata czekali przed salą. Niemiec wspominał chwile spędzone razem i wierzył, że jeszcze przeżyją wiele pięknych przygód - razem. 
-Nie możesz odjeść. -wyszeptał całując rękę dziewczyny. 

***

W pewnej chwili ręka dziewczyny drgnęła. Blondyn zerwał się z miejsca.
-Cały czas tu jesteś. -wyszeptała uśmiechając się.
-Przecież nie mógłbym Cię zostawić.
-Kocham Cię, Marco.
-Ja Ciebie też skarbie. 
-Obiecaj, że jak odejdę ułożysz sobie życie.
-Nie odejdziesz. -uśmiechnął się. 
-Obiecaj. -prosiła.
-Obiecuje, ale Ty obiecaj, że nigdy nie odejdziesz.
-Nie mogę, to koniec, przepraszam. Zawsze będę obok. -powiedziała i zamknęła oczy. Dopiero teraz do Niego dotarło, że już nigdy może ich nie otworzyć. W jednej chwili aparatury zaczęły piszczeć.
Polepszyło się przed śmiercią...

___________________________________________________
Aj em bek XD
zabijecie mnie z końcówkę, ups
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział... a może epilog? xx Postaram się jak najszybciej.
A teraz taka mała prośba do Was. Chce zobaczyć ile osób to jeszcze czyta. więc jeśli tu jesteś, a nie chce Ci się nic pisać to wstaw chociaż emotkę, coś w stylu 'jestem' 'przeczytałam/em' albo chociaż *emoji środkowego palca* (coś dla Cb xD) także
Czytasz - skomentuj. 
Pozdrawiam x