sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział VII

Weszłam na piętro. Drzwi były otwarte. W środku był ogólny bałagan. Poprzewracane krzesła, fotele, a na ścianie kartka 'TĘSKNIŁAŚ?'

***

Łukasz
Od kilku dni Lena mieszka u mnie. Po tym całym zdarzeniu nie mogłem pozwolić, żeby mieszkała sama. Sprzedała swoje mieszkanie. Powiedziała mi również o swojej chorobie.* Wszyscy chcemy jej pomóc finansowo, ale Ona nadal upiera się przy swoim. 'Nie, nie, nie' uhg! Zgodziła się zostać u mnie -przynajmniej tyle. Do momentu, aż zamieszka z Marco oczywiście, bo ta dwójka będzie razem, już my z Agatą tego dopilnujemy. 


               Następnego dnia umówiłem się z Marco. Graliśmy w fifę.
-Jaka ciota! -krzyczałem tracąc kolejną bramkę
-Tak się gra w fife frajerze! 
-No kur...de!
-Idę po jedzenie, zmęczyłem się tym wygrywaniem. -powiedział Marco znikając za drzwiami.
-A weź spieprzaj! 
Telefon Marco leżał spokojnie na kanapie... aż szkoda było tego nie wykorzystać. ^^ Chwyciłem sprzęt do ręki. Napisałem:
'Hej, spotkajmy się wieczorem na pomoście. Marco ;*'
I wysłałem do Leny. 
'Okej, o 18 tam gdzie zawsze? ;3'
'Może być. :)'
W odpowiedzi otrzymałem uśmiechnięta buźkę. Szybko skasowałem wiadomości i odłożyłem telefon. Do salonu wrócił niczego nieświadomy Marco.

Chwile później Marco dostał wiadomość. Odczytał i szeroko się uśmiechnął. 
-Co Ty się tak szczerzysz? -zapytałem wyrywając mu telefon. Zobaczyłem wiadomość od Leny, napisaną przez Agatę oczywiście. -Widzę, że nadal Ci nie przeszło.
-I nie przejdzie. -zabrał mi telefon i napisał dokładnie to samo co Lena. Może Oni byli zsynchronizowani czy coś? 

Lena
Wieczorem ogarnęłam się, przebrałam, wzięłam bluzę i wyszłam na spotkanie z Marco. Blondyn już był w umówionym miejscu.
-Hej. -uśmiechnęłam się.
-Cześć. -Marco mnie przytulił.
-Po co chciałeś się spotkać?
-Chyba ja powinienem o to spytać. -zaśmiał się.
-Yyy... Przecież Ty napisałeś żebyśmy się spotkali.
-Co? Nie. No patrz. -wyciągnął telefon i pokazał mi wiadomości.
-Okeeej. -Zrobiłam to samo.
-O której to było?
-Po 12.
-Łukasz! -Marco zrobił facepalma.- Agata?
-Tak. -zaśmiałam się.
-Kurde, z kim my się zadajemy.

-Kurde, nie wierć się tak! -usłyszeliśmy zza krzaków.

-I wszystko wiadomo... Idę im powiedzieć, ze sami się spalili. 
-Mam lepszy pomysł.





Całowaliśmy się. Nikt nie chciał przerywać...
-Dobra, poszli sobie. -powiedziałam patrząc w kierunku krzaków w których sie chowali.

***
Powiedziałam Łukaszowi i Agacie, że nie jesteśmy razem. Oczywiście dostałam opieprz, że zepsułam ich 'genialny' plan i 'profesjonalne wykonanie'.
-I tak będziecie razem. -zakończył Piszczek.


Kilka dni później...
Siedzieliśmy u Marco i graliśmy w butelkę... na całowanie.
-Okej, teraz za. -powiedziałam i zakręciłam butelką.
Wypadło na Marco... Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Chciałam pocałować go w policzek, kiedy ten... odwrócił się i nasze usta się spotkały, znowu.
-Uuuuuu- usłyszałam w tle.
Jakąś godzinę później wszyscy wyszli, zostałam tylko ja.
-Co to było? -zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Lenka posłuchaj. Ja tak dłużej nie mogę, nie moge udawać, że jesteś dla mnie tylko przyjaciółką. Cholernie mi na Tobie zależy. -włożył ręce do kieszeni spodni.- Nie sądziłem, że kiedykolwiek się tak zakocham. Sama wiesz, jak kiedyś traktowałem dziewczyny. Poznałem Ciebie i wszystko się zmieniło. Kocham Cię, kurde! -powiedział. Nie wiem czemu do oczu zaczęły napływać mi łzy. -Ej, nie płacz, skarbie. -przytulił mnie.
-Kocham Cię Marco. -powiedziałam cicho.


Późnym wieczorem, MÓJ CHŁOPAK, chciał mnie odwieść. Kurde, fajnie to brzmi.
-Może sie przejdziemy? -zaproponowałam
-Jak wolisz. -uśmiechnął się.
Szliśmy powoli, deszcz lekko kropił. Po chwili, zmienił się w porządną ulewę. Wiał mocny wiatr i znacznie się ochłodziło.
-Przejdźmy się, tak!
-Jeju, no! Skąd mogłam wiedzieć, że będzie tak padać?
-A idź!
-Dobra. -'obraziłam' się
-Ej, no. -przytulił mnie.

-Łukasz Ci powiedział, prawda?- zapytałam.
-Prawda.
-Nie umie trzymać języka za zębami.
-Oj tam, inaczej bym się nigdy nie odważył tego powiedzieć. -uśmiechnął się. - I niech zgadnę... Tobie też?
-Tak jakby. -zaśmiałam się.
-No jaki frajer!
Teraz, kiedy mam dla kogo walczyć, chce żyć jeszcze bardziej. Jest Łukasz, Agata, chłopcy, dziewczyny i MÓJ Marco <3

***

Marco
W końcu Jej powiedziałem! Już myślałem, że nigdy się nie odważę. A Piszczka jak dorwę to mu nogi z dupy powyrywam. Ale z drugiej strony patrząc, to po części dzięki niemu jesteśmy razem. Mam Ją, osobę, którą kocham ponad wszystko. Gdyby kilka miesięcy temu ktoś powiedział, że kogoś tak pokocham,pomyślałbym że coś mi się popieprzyło. A jednak


Następnego dnia rano obudził mnie dzwonek do drzwi. W samych bokserkach zszedłem po schodach, przeklinając pod nosem, tego, kto śmiał mnie obudzić o 6 rano! Otworzyłem drzwi
-Ej, rudy, Ty się lepiej ubierz, bo laski na zawał padną. -powiedział... Mario!
-Mario? Siema! Wchodź.
-Ostra nocka była? -zaśmiał się
-Nie, ta co Ty. Jeszcze Cię zaskoczę. Poczekaj idę się ubrać, czuj się jak u siebie.
-Pff, przecież wiem.
Poszedłem na górę, ogarnąłem się i wróciłem do przyjaciela. Zastałem go pijącego kawę w kuchni.
-No nareszcie! Już myślałem, że ie wyjdziesz z tej łazienki. Po 40 minutach straciłem nadzieję.
-Nie śmieszne, pff. Na ile przyjechałeś?
-Tydzień.
-Dobre i to. -powiedziałem dodając cukier do kawy.
-To co tam u Ciebie? -zapytał Mario.
-Zakochałem się.
-Ty? HAHHAHAHAHAHAHHAHAAH! Żartujesz sobie? Akurat w to nie uwierzę.
-Sam nie wierzę.
-Jak ma na imię?
-Lena. -powiedziałem dumny.
-Boże, już jej współczuje. Jak Ona z Tobą wytrzyma to jej chyba pomnik postawie.
-Już możesz zacząć. Od wczoraj jesteśmy razem.
-Wow, długo jak na Ciebie. -zaśmiał się.
-Spadaj!
-Poznam Ją?
-Poznasz. Pójdziesz ze mną na trening?
-Pewnie. Nawet nie wiesz jak mi tych naszych treningów brakuje. W Monachium jest strasznie sztywno! A ten cały trener... masakra.
-A nie możesz wrócić?
-Dobrze wiesz, że to nie taki łatwe.


***
-Ej, to przecież dom Łukasza.
-Długa historia. Później Ci opowiem. -Powiedziałem dzwoniąc dzwonkiem. W drzwiach stanęła Lena.
-Hej skarbie. -uśmiechnęła się.
-Cześć.
*ekhem* tak, Mario.
-Czy Ty masz jakiś problem? -zapytałem, śmiejąc się i odwracając się do przyjaciela. - A no tak. Mario - Lena. Lena - Mario. Pasuje?
-Żebyś wiedział. -uśmiechnął się.

-Dobra dupa z niej. -Powiedział mi na ucho w drodze na stadion. 
-Ejej, Ty sobie nie pozwalaj! -dostał z łokcia w bok. -Dobra, bo moja. -zaśmiałem się.

______________________________________________
Jeeeestem! :3
Tak wiem miało być wcześniej, ale no. XD Przynajmniej jest trochę dłuższy. Miały być jeszcze dwie sytuacje, ale nie chce mi się pisać, rozumiecie. ;3
To ten, czytajcie, komentujecie, oceniajcie :)
Następny pojawi się niebawem, nie bójcie się. ^^  I przepraszam za wszystkie literówki i błędy gramatyczne, ale nie chce mi się sprawdzać, wybaczcie ;*
Pozdrawiam ;* 

8 komentarzy:

  1. SĄ RAZEMMMMMMM <33 W koncu się doczekalam ;3
    Ale fajnie <3
    Strasznie wciągające ;3
    Dodaj jak najszybciej rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jauhyy wreszcie są razem *;*
    Ten plan... Nie no myślałam że nie wytrzymam ze śmiechu ;)
    Ciekawe jak dalej potoczy się związek Leny i Marco.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny ! ^^
    Cmooook ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli masz zamiar wstawiać posty co miesiąc, to stracisz chyba wielu czytelników... :c Ja w sumie już nie pamiętam co było na początku... A szkoda, bo ciekawie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sb przeczytaj jeszcze raz.... problem?

      Usuń
    2. Dobra nie bd Ci nabijać komentarzy, bo widać, jaki masz szacunek do czytelników...

      Usuń
    3. Przepraszam bardzo, ale nie wydaje mi się żebym to ja to napisała.

      Usuń
  4. dlaczego ja się cały czas śmieje XD
    ej dobrze że mi się przypomniało bo bym nie przeczytała :3 :D
    Marco i Lena, Lena i Marco mmmmmmm <3
    a teraz pamiętaj żeby sie za mnie modlić XD
    bajo ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. reustrener.blogspot.com zapraszam blog o Marco;)
    Co do rozdziału to bardzo fajny, cieszę się, są wreszcie razem<3

    OdpowiedzUsuń