Miałam wrażenie, ze ktoś nas śledzi. Od razu powiedziałam o tym Marco. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam postać chowającą się za drzewami.-Marco, tam ktoś jest. Boję się…-Nie bój się. Przecież jestem. –przytulił mnie próbując uspokoić. Jednak czułam, że sam się zdenerwował.
***
Marco
Odprowadziłem Lenę do klubu, a sam wziąłem Łukasza i wyszliśmy na zewnątrz. Opowiedziałem mu o zdarzeniu z parku. Znowu zobaczyliśmy znowu tego kolesia. Wkurzyłam się i chciałem do niego podejść, ale Piszczek mnie zatrzymał.
-I co mu powiesz? On może być niebezpieczny.
-W dupie to mam.
-A jak Ci coś zrobi?
-A jak zrobi coś Lenie? - wyrwałem mu się i podszedłem do nieznajomego, a Łukasz za mną.
-Jakiś problem? - zapytał udając głupiego.
-Co Ty od niej chcesz? - zdenerwowałem się.
-Od tej szmaty? Zupełnie nic. -szyderczo się uśmiechnął.
-Jak ją nazwałeś? -odepchnąłem go.
-Szmata. Przeliterować?
-Już nie żyjesz! - zaczęliśmy się szarpać, aż Łukasz nas rozdzielił. A ten ciągle się uśmiechał...
-Puść mnie to mu zmażę ten uśmieszek z ryja. -Próbowałem się wyrwać.
-Chcesz mieć więcej kłopotów?
Chwilę później...
-Nieźle się wkręciłeś w tą dziewczynę... Czemu Ci tak na niej zależy>
-Bo ją kocham. -Łukasz spojrzał na mnie zdziwiony. No tak, do tej pory traktowałem dziewczyny jak zabawki. -Znaczy lubię. -szybko się poprawiłem.
-Mnie nie oszukasz. Zakochałeś się.
-I co z tego?
-Czemu jej tego nie powiesz?
-Powiem, ale jeszcze nie teraz.
-Bo?
-Bo boje się, że ją stracę...
Wróciliśmy pod klub. Przed drzwiami czekała zdenerwowana Lena.
-Co Ci się stało? -bardziej się zdenerwowała. No rzeczywiście... lała mi się krew z nosa i miałem podbite oko, ale tym razem lewe. (y)
-Nic takiego...
-Jak to nic. Przecież widzę.
-Powiedzmy, że stanąłem w twojej obronie. Idę się ogarnąć. -uśmiechnąłem się.
Lena
Marco poszedł do łazienki, a ja zostałam z Łukaszem. Opowiedział mi o tym, co się stało. Byłam im bardzo wdzięczna, bo mimo, że tak krótko mnie znają, tak mnie bronią i pomagają, ale byłam zła na siebie, że do tego dopuściłam. Marco nie może się tak narażać. Jeśli mu się coś stanie ja sobie tego n i g d y nie wybaczę. Łukasz poszedł do środka, a ja postanowiłam zostać przed klubem. Podszedł do mnie jakiś koleś, chyba ten sam, którego widziałam w parku. Chciałam wejść do środka, ale on złapał mnie za rękę.
-Puść mnie! -krzyknęłam
-Jeszcze oboje tego pożałujecie. -szepnął
-Zostaw Marco w spokoju!
-W snach kochanie. A to, żebyś mnie zapamiętała. - przejechał mi żyletką po przedramieniu i uciekł. Od razu z rany wypłynęło dużo krwi. Z klubu wyszedł Marco.
-Lena! Co się stało?
-To on! Mówiłam Ci, że będą się mścić! -płakałam
-Zabije! -zdenerwował się. -nie płacz. -przytulił mnie. -Bardzo boli?
-Możesz mnie odwieść?
-Poczekaj, powiem Łukaszowi, że już się zmywamy.
Po chwili Marco był z powrotem. Wsiedliśmy do samochodu. Blondyn opatrzył mi rękę bandażem. Zegar wskazywał 2:15. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy do domu Reus'a.
-A dlaczego tutaj, a nie u mnie?
-Chyba nie myślałaś, że zostawię Cię samą. -zaśmiał się.
-Ale...
-Ale? Nie ma ale. Wysiadamy.
W środku...
Marco ponownie opatrzył rękę.
-Jak do jutro nie będzie lepiej jedziemy do szpitala.
-Okej... -niechętnie się zgodziłam. -Mógłbyś mi dać jakąś koszulkę?
-Pewnie. - poszedł do garderoby i przyniósł to o co poprosiłam.
-Dzięki. -blado się uśmiechnęłam
-Ejej, co to ma być? Chyba się obrażę.
Nic nie powiedziałam tylko podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
-Już lepiej. -powiedział słodko sie uśmiechając.
-Głupek. -zaśmiałam się i poszłam do łazienki na piętrze. Czułam, że coraz bardziej się w Nim zakochuje... On nie może się o tym dowiedzieć, bo to zniszczyło by naszą przyjaźń. Wolę udawać, że jest dla mnie przyjacielem i mieć go blisko, niż powiedzieć mu prawdę i go stracić. Wyszłam z łazienki.
-W kuchni. -usłyszałam. No tak, przecież wiem gdzie to. -,- Zeszłam do schodach do salonu, na szczęście kuchnia była obok, tylko dlaczego nie zauważyłam jej wcześniej?
-Słodko wyglądasz. - uśmiechnął się. -chodź na górę.
-Serio? Znowu muszę wchodzić po tych schodach?
-Hmm... nie. -Poczułam, że się unoszę
-Skoro nie chcesz iść to Cię poniosę. - śmiał się i powoli wchodził po schodach.
-Postaw mnie głupku. -również się śmiałam.
-Jeszcze chwilkę... i już. -powiedział kładąc mnie na łóżku w swojej sypialni. - I widzę, że humorek lepszy.
-Głupi jesteś.
-Wiem. - znowu ten słodki uśmiech. *o* -Ja śpię na dole. Jakbyś czegoś potrzebowała to wołaj. -znowu uśmiech.
-Dobranoc. -również się uśmiechnęłam.
Ułożyłam się wygodnie. Cały czas myślałam o Marco... Miałam przed oczami ten jego słodki uśmiech. Zasnęłam... ale nie na długo. Obudziłam się przerażona tym co zobaczyłam we śnie. Było to coś, co chciałam zrobić już dawno. Nie mogłam o tym nikomu powiedzieć, nawet Marco.
-Co się stało? - Zapytał przerażony stojąc w drzwiach. - usłyszałem twoje krzyki. -Zaraz... jakie krzyki? Od pewnego czasu mam te koszmary, ale nigdy nie krzyczałam przez sen, a może mi się tylko tak wydawało.
-Koszmary...
-Zostać z... albo nie to głupie.
-Zostań. Połóż się obok. -uśmiechnęłam się, a On zrobił to o co poprosiłam.
-Jejku, cała się trzęsiesz. Przytulić?
-Jak możesz. -przytuliłam się do Marco i zasnęłam. Czułam się bezpiecznie. Gdyby ktoś nas teraz zobaczył nie uwierzyłby, że jesteśmy przyjaciółmi...
____________________________________________
Jestem! :D
Przepraszam, że dopiero teraz dodaje ten rozdział, ale zwyczajnie nie miałam czasu :)
Nie wierzę, że to już koniec tych wakacji... Wam też tak szybko minęły? :<
A co do rozdziałów podczas roku szkolnego. Powinny się pojawiać raz na tydzień góra dwa, obiecuje ;p
Czekam na Wasze komentarze :)
Pozdrawiam i życzę miłego powrotu do szkoły ;3 *o ile to możliwe ;p*
9 komentarzy = next ;3