‘Każdy
powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić,
Bo
chodźmy człowiek był nie wiadomo jak dzielny,
Czasami
czuje się samotny’
***
Siedzieliśmy
na jakiś starych schodach. Byłem taki szczęśliwy! Bardzo się cieszę, że mi
zaufała. Wiem jedno- muszę pomóc jej z tym skończyć.
-Wymyśle coś i pomogę Ci
zostawić to wszystko.
-Nie, Marco oni zrobią Ci
krzywdę.
-Nie bój się. Będzie dobrze. -uśmiechnąłem
się. –Tutaj masz mój numer. Widzimy się jutro.
-Marco, dziękuje.
-Za co?
-Jesteś jedyną osobą, która chce
mi pomóc.
-Do zobaczenia. –ponownie się
uśmiechnąłem. –Może cię odwieść do domu?
-Nie, dzięki, poradzę sobie.
Wróciłem do domu około północy.
Do rana nie mogłem zasnąć. Byłem taki szczęśliwy…
-A Tobie co? –zapytał Łukasz w
drodze na trening.
-Pamiętasz tę dziewczynę, która
na mnie wpadła wczoraj?
-No tak.
-Więc… -opowiedziałem mu o
wszystkim.
-Wow, ale akcja. Jak chcesz jej
pomóc?
-Tego jeszcze nie wiem, ale coś
wymyśle...
-Ty i myślenie? Hhahahahaha już
to widzę. –„poczochrał” moje blond włosy.
***
Kilka dni później
Kilka dni później
Rano
zadzwonił Toni, który powiedział, że ma
dla mnie kolejne zlecenie. Kiedy byłam już w fabryce, wręczył mi kopertę.
Otworzyłam ją i wyjęłam ze środka małą karteczkę. Było na niej napisane:
Marco Reus
25 lat
Piłkarz Borussii Dortmund
Oraz jego adres. Dołączone było
również zdjęcie. To był ten sam Marco, który chciał mi pomóc. Zaraz, moment…
Więc skoro jest On piłkarzem i to Borussii to musi być mega popularny. Może
mieć każdą, a chce pomóc właśnie mnie? Nie interesuje się piłką, ale o Borussii
słyszałam nie raz. No mogę Go zabić, nie mogę!
-Toni poczekaj. Ja nie mogę tego
zrobić.
-Jak to?
-Nie chce.
-Już nie pamiętasz naszej umowy?
-Pamiętam, ale nie mogę.
Poczułam, że upadam na ziemię, a
po chwili straciłam przytomność. Ocknęłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu.
Miałam związane ręce i nogi. Doszłam do wniosku, że to pomieszczenie zamykane
na klucz w piwnicy. Wszystko mnie bolało. Udało mi się wyciągnąć telefon z
kieszeni. Powoli napisałam wiadomość.
‘Potrzebuje Twojej pomocy, jestem w piwnicy
fabryki. Lena’
I wysłałam do Marco. Z trudem
schowałam telefon i czekałam próbując sobie przypomnieć jak stąd wyjść.
Kilkanaście minut później ktoś próbował otworzyć drzwi.
-Lena, jesteś tam? To ja, Marco.
-Tak, jestem.
Marco zrobił ‘z buta wjeżdżam’ i był już obok mnie.
-Jesteś. – uśmiechnęłam się.
Dzięki niemu uśmiechałam się coraz częściej.
-Nie mógłbym inaczej.
–odwzajemnił gest. Rozwiązał mnie i pomógł wstać. Już wychodziliśmy z
znienawidzonego pomieszczenia, kiedy ktoś położył mi rękę na ramieniu. Był to
nie kto inny niż Toni.
-Marco, uciekaj. Oni chcą Cię
zabić. –szepnęłam mu do ucha.
-Przecież Cię tu nie zostawię.
–powiedział biorąc mnie za rękę.
Biegliśmy do wyjścia ale stał tam jakiś koleś. Rzucił się na Marco. Na
szczęście ten umiał się nieźle bić. Kiedy udało mu się uwolnić, wybiegliśmy z
fabryki. Wsiadając do samochodu usłyszeliśmy głos Toniego.
-To jeszcze nie koniec. Oboje
tego pożałujecie!
-Wszystko w porządku? –zapytał
Marco z podbitym okiem, kiedy już jechaliśmy autem.
-Tak, dziękuje. Pokaż to oko…
Bardzo boli?
-Nic mi nie będzie. –uśmiechnął
się.
-Marco, ja Cię strasznie za to
wszystko przepraszam, bo widzisz…
-Cii, nie masz mnie za co
przepraszać.
-Ale to wszystko przeze mnie.
-Przestań… Jak do tego doszło?
-Dostałam zlecenie, żeby z Cię
zabić, ale ja… nie mogłam tego zrobić.
-Dlaczego?
-Bo jesteś dla mnie
najważniejszą osobą. Poza Tobą nie mam nikogo. –powiedziałam cicho i poczułam,
że się rumienię.
-Ślicznie Ci z rumieńcem.
–zaśmiał się.
Kiedy dojechaliśmy do mojego
mieszkania wysiedliśmy z pojazdu. Marco oparł się o swój samochód, a ja
kierowałam się w stronę mojego mieszkania.
-Poczekaj, masz jakieś plany na
wieczór? –zapytał z uśmiechem.
-Nie mam. –odwzajemniłam gest.
-To może wyskoczysz gdzieś ze
mną i znajomymi?
-Ale ja nie znam Twoich
znajomych…
-To poznasz. Nie też nie znałaś.
–ciągle się uśmiechał.
-Ale…
-Nie wymyślaj, wpadnę po Ciebie
o 18.
-No dobra. To idę, pa.
-Do zobaczenia.
-A i jeszcze raz przepraszam za
to wszystko…
-Spokojnie, coś zrobię z tym
okiem do wieczora. -zaśmiał się- pa.
Tylko się uśmiechnęłam i poszłam
do mieszkanie. A Marco oparty o samochód patrzył z uśmiechem jak odchodzę. To
dziwne, że przez jedną osobę teraz tak często się uśmiecham. On jest taki
kochany… I pomyśleć, że prawie wcale się nie znamy...
_____________________________________________
I jest trójeczka ^^
Dziękuje za komentarze i 2 tys. wyświetleń ;* Co do długości rozdziałów to tak jak pisałam ostatnio. Od 6 będą dłuższe. :) Nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział, bo mam teraz trochę wyjazdów. Jest już napisany. Postaram się jak najszybciej ;D
Pozdrawiam ;*
9 komentarzy = next ;3
Z góry przepraszam za brak komentarzy pod poprzednimi rozdziałami, ale po prostu wyjeżdżałam i teraz nie mam głowy, żeby to wszystko nadrobić.
OdpowiedzUsuńTa dwójka musi być razem *.*
Cieszę się, że Lena odmówiła zlecenia.
No, i mam nadzieję, że podczas spotkania z przyjaciółmi Marco wydarzy się coś ciekawego (you know ^^)
Pozdrawiam ;**
OMG... Spodziewałam się, że kiedyś dostanie zlecenie na Reusa. Jestem ciekawa co teraz zrobi Toni z kolegami. Pozdrawiam :* Gorąco zapraszam do mnie na rozdział numer 6, http://walcz99.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. :) Ale super, że Marco pomaga Lenie i ją uratował. Kurde ciekawe kto chciał zabić Reusa ?! Mam nadzieję, że ten Toni im nic nie zrobi i że Lena teraz już skończy z tymi zabójstwami. No i ciekawe co się wydarzy na spotkaniu Leny z Marco i jego znajomymi. Jestem ciekawa. Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńMega rozdział, uwielbiam to opowiadanie! Zapraszam, dopiero prolog ale pierwszy rozdział jeszcze dzisiaj http://borussiadortmund-09.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńJeju... Cudenko.
OdpowiedzUsuńZaluje, ze nie przeczytalam poprzedniego wczesniej.
Nawet nie wiesz jak sie ciesze, ze Lena poznala Marco.
Cos czuje, ze on jednak dobrze na nia zadziala i pokoze wyjsc jej z tego bagna. Jak dobrze... ;)
Wiesz jak ja sir przestraszylam, kiedy tamci idioci zamkneli Lene w tym pomieszczeniu? A jak Marco chcili zabic to juz w ogole.
Niecierpliwie czekam na nn. ;))
Buziczki... ;**
Rozdział jak zawsze swietny:) Czekam na kolejny rozdział Pozdrawiam i buziaczki ;*
OdpowiedzUsuńOmnomnom dużo lepsze niż moja wersja <3 <3
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że go nie zabiła. Very good. I bardzo dobrze, że się do siebie zbliżają :)
Gabu ;3 ale raczej to wiesz XD
Super ;) prosimy o wiecej bo czyta sie genialnie :)
UsuńCudownie się czyta tego bloga ;)
OdpowiedzUsuń